Odszedł od nas Pimpuś. Umarł tak jak żył – po cichutku.
Odebraliśmy go interwencyjnie razem z Kostkiem – z podwórka, którego chyba nigdy w życiu wcześniej nie opuścił. Był w fatalnym stanie fizycznym – miał zniszczone stawy i nerki. Dopadło go też rozszerzenie żołądka, po którym nigdy do końca nie doszedł do siebie. Mimo to był jednak bardzo pogodny i pełen życia, a człowiek był dla niego najważniejszy na świecie.
Dziękujemy naszej Magdzie, że dała mu dobre ostatnie miesiące życia. Jest dopiero luty, a my już tylu podopiecznych pożegnaliśmy… To nie jest dobry rok…
Żegnaj, chłopaku. Mamy nadzieję, że teraz biegasz bez problemu i już nic Cię nie boli.