Wieś jakich w Polsce wiele. Miejsce w którym widok psa na łańcuchu nie jest powodem do oburzenia, a jedynie przykrą codziennością. Na polskiej wsi pies jest czymś w stylu ruchomego alarmu. Ma robić hałas. Tyle.
Ale nawet na tej polskiej wsi widok Travisa szokuje, zdumiewa, sprawia, że łzy napływają do oczu. Pojechaliśmy na interwencję i ujrzeliśmy na łańcuchu wynędzniałe… coś, bo przecież nie psa. Psom nie sterczą żebra, miednica, psy nie poruszają się w nieustannym przykurczu od zaniku mięśni.
Gospodarz po 60. był szczerze zdziwiony naszą troską o psa. Jak powiedział, pies został przypięty na łańcuch w wieku 7 miesięcy, kiedy zaczął tracić wzrok. Dziś Travis ma ok. 4 lata, więc przez ponad 3 lata nigdy nie został z łańcucha zdjęty. „Opiekun” sam przyznał, że czekał, aż pies umrze… nie, nie umrze: zdechnie oczywiście. A dlaczego pies wygląda jak wygląda? Bo żywiony jest wyłącznie chlebem…
Wezwaliśmy policję, właściciel na szczęście zgodził się zrzec Travisa. Pies pojechał z nami do kliniki. Złożyliśmy też oczywiście zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, ale takie sprawy toczą się latami.
Travis przebywa obecnie w hoteliku, gdzie uczy się nowego życia. A nie będzie to dla niego łatwe. Pies był w fatalnym stanie fizycznym, ale nie mniej ucierpiała jego psychika. Travis nie zna życia poza okręgiem o promieniu trzech metrów, które tworzył łańcuch. Pies też nie widzi, co utrudnia mu rozeznanie się w otoczeniu. Głośne dźwięki go przerażają, ruch miejski jest czymś nie do pojęcia, nie zna też innych psów – na wszystkie nowe bodźce reaguje rozpaczliwym kłapaniem zębami. To nie jest agresja, to po prostu koszmarna panika.
Istnieje opcja, że po operacji Travis będzie widział na jedno oko. Taka operacja kosztuje jednak 4 tysiące złotych i można ją wykonać tylko w Krakowie. Nie mamy na to funduszy i rozważamy różne możliwości. Jedno jest pewne – postaramy się dać Travisowi to, co najlepsze.