Wally trafił do Fundacji rok temu w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Był wycieńczony i zaniedbany przez człowieka. Wcześniej przez wiele lat nie zaznał od ludzi niczego poza krzywdą i okrucieństwem. Człowiek był dla niego złem. Potrafił w przerażeniu ugryźć.
Zdecydowała się nim zająć nasza Olga. Wiedzieliśmy, że tylko ona podoła opiece nad Wallym, ale ich historia zaskoczyła nawet nas. Cierpliwością, spokojem, a z czasem miłością, Olga zdobyła zaufanie i serce Wally’ego. Wally dowiedział się, że można człowieka kochać… i kochał. Szukaliśmy mu domu, ale w głębi serca wszyscy wiedzieliśmy, że on już dom ma. Najlepszy jaki mógł mieć. Dom, gdzie był kochany i akceptowany takim, jakim był. Wally dostał drugie życie, z którego korzystał całym sobą. Wyciskał z każdego dnia wszystko, co tylko mógł. Mimo iż miał nie spać w łóżku, spał w nim od trzeciego dnia u Olgi, jeździł na wycieczki, wykradał jedzenie. Żył najpełniej, jak mógł żyć.
Zaskoczył nas swoim charakterem i tym, jak się zmienił. Zaskoczył nas też dziś, kiedy tak niespodziewanie odszedł. Olga nawet w tak trudnym momencie była przy nim.
Wally odszedł w sobotę 29.09. W swoim domu. Ze swoim człowiekiem.