Historia
Historia Gapci jest długa i zawiła. Jako roczna suczka, zupełnie dzika, została odłowiona z lasu i przywieziona do przytuliska w niewielkim miasteczku. Przerażona zamknięciem i obecnością człowieka szybko popadła w apatię i całe dnie tkwiła w kącie. Ale i szybko znalazła się osoba o dobrym sercu, która zabrała ją do domu – niestety do bloku na dużym osiedlu w centrum miasta… Wydawało się, że to idealne warunki – ciepło, zawsze pełna miseczka, pies do towarzystwa, ręce chętne do głaskania i serce do kochania. Niestety Gapcia zupełnie nie o tym marzyła. Nie potrafiła się przekonać do spacerów na smyczy, do cywilizacji i do bliskości człowieka. Była bardzo nieszczęśliwa, próbowała się wydostać na różne sposoby i… któregoś dnia faktycznie jej się to udało. Co niesamowite – wróciła w swoje poprzednie miejsce bytowania, gdzie znów ją wytropiono i pochwycono. Początkowo znów trafiła do przytuliska, gdzie przynajmniej miała swobodny dostęp do wybiegu, trawy i gdzie spotykała inne psy, ale i tam, w klatce, źle się czuła. Na zimę jej opiekunka znów wzięła ją do bloku, mając nadzieję, że tym razem uda się Gapcię przekonać do spacerów i życia w miejskich warunkach.
Jak się może już domyślacie, ta historia skończyła się wiosną, bo chciałoby się otworzyć okno i wpuścić trochę wiosennego powietrza do mieszkania. Tylko, że to groziłoby np. wyskoczeniem Gapci przez okno… Tak bardzo chciała się wyrwać z zamknięcia. Nic się przez ten cały czas nie zmieniło. No, może tyle, że Gapcia rozpoznaje znajome osoby, do wybrańców przychodziła na głaskanie, ale nic więcej. Dłużej nie można było jej męczyć i opiekunka podjęła decyzję o zrzeczeniu się sa na rzecz naszej Fundacji.
I tu zaczyna się nowy rozdział tej historii. Historii o malutkiej, nieprzystosowanej suczce, którą ktoś kiedyś wyrzucił do lasu i która nigdy nie zaznała dobroci od ludzi. Nie ma więc żadnego powodu, by się nas nie bała, by z radością nas witała, by chciała od nas, ludzi, czegokolwiek poza świętym spokojem. Gapcia przebywa obecnie w hotelu. Nie potrafi chodzić na smyczy, ale ma do dyspozycji ogród, ma też liczne psie towarzystwo i subtelną uwagę behawiorystki, z którą stale pracuje. Na ten moment szukamy dla niej przede wszystkim wirtualnego opiekuna – kogoś, kto co miesiąc wesprze drobną kwotą na jej utrzymanie i będzie trzymał kciuki za Gapcię – tak jak my. Wiemy, że droga do domu będzie w przypadku Gapci długa, kręta i pewnie mozolna, ale wierzymy, że każdy pies ma prawo do godnego życia.