Kto tak skrzywdził Narnię? Nie wiemy. Wiemy tylko tyle, że ledwo przeżyła. Jej żebra niemalże prześwitują przez cienką jak pergamin skórę. Jej wielkie oczy są zamglone od choroby, pełne rozpaczy i niedowierzania.
Przecież był kiedyś ktoś kto głaskał, kto karmił, kto może nawet… kochał? I pozwalał się kochać w zamian? A nie ma niczego, co by psom wychodziło tak dobrze jak miłość… I potem ten ktoś zdradził, oszukał, zniszczył całą miłość i całe ciepło…
Narnia trafiła pod naszą opiekę skrajnie wychudzona. Jej układ pokarmowy niemal już przestał działać. Sunia przez kilka dni wisiała między życiem a śmiercią. Wielkie, wymowne, ciemne oczy zjadała choroba. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa, łapki nie chciały się wyprostować i unieść ciężaru drobnego ciałka…
Powoli udaje się unormować jej trawienie i metabolizm. Nie pozwolimy, żeby tej maleńkiej, 10-letniej suni przydarzyło się już coś złego. Z całych sił zawalczymy, żeby odzyskała wiarę w świat!
Tylko pozwól nam na to, Maleńka…