[ngg src=”galleries” ids=”15″ display=”basic_thumbnail”]
W niedzielę 14 listopada inna organizacja przeprowadziła interwencję na Mokotowie w Warszawie, na działce pewnego człowieka. Pan gromadził na niej psy, przypinając łańcuchami do zbitych z kilku desek bud i zamykając w kojcach. Jego zdaniem zwierzęta były zadbane – miały michę z odpadkami do jedzenia, czasem ktoś chyba nawet je głaskał… Co to za życie, ograniczone do kilku metrów kwadratowych, w kojcach tonących w odchodach. Na rumowisku, na zimnie i w deszczu. Bez ruchu, bez żadnej stymulacji intelektualnej?
Pana nie chcemy oceniać, prawdopodobnie on naprawdę był przekonany, że zapewniał psom dobre warunki.
Wszystko było zaplanowane i miało łatwo pójść. Nie poszło… Nie zamierzamy wnikać w tą sytuację, ale finał był taki, że w weekend o 23. cztery psy siedziały na pace auta.
Psy wymagały weterynarza na już, a nikt nie był w stanie im pomóc… Zapytano o pomoc nas.
W naszej sytuacji, w momencie, w którym nieustannie walczymy o wypłacalność, powinniśmy odmówić. Ale jak odmówić czterem psom, które wystarczająco dużo się w życiu nacierpiały?
Finał jest taki, że zaopiekowaliśmy się kolejnymi czterema zaniedbanymi i chorymi psami z ranami na ciele.
Są to:
Ogromnie poprosimy o wsparcie. Poza suczką goldena jesteśmy odpowiedzialni za trzy istnienia, które już dość w swoim życiu wycierpiały…
Wesprzyj naszą zbiórkę na leczenie psów!
[ngg src=”galleries” ids=”15″ display=”basic_thumbnail”]