Mili jest – jak to szczeniak, jest bardzo zabawowym psiakiem. Ma ok. 2 miesięcy. Jednak póki co większość jej doby to sen – jak widać na załączonych zdjęciach – w każdej możliwej konfiguracji, oczywiście najlepiej jak najbliżej ludzi. Jej 'dzieciństwo’ musiało być ciężkie, bo sunia była bardzo wycofana, bała się niespodziewanych dźwięków, nowych ludzi, energicznych gestów – w zasadzie chyba nawet własnego cienia. Na to wszystko reagowała podkuleniem ogonka i zwiewaniem gdzie pieprz rośnie. Jednak bardzo szybko zrozumiała, że człowiek to dobro, że nakarmi, przytuli, rzuci piłkę, pomizia i nie trzeba się go bać. Zdarza jej się jeszcze w panice zwiewać, ale to chyba z przyzwyczajenia. Wydaje mi się, że lepszym domem będzie dom bez małych dzieci, nad Mili trzeba jeszcze popracować i potrzeba do tego spokoju, ponieważ bieganie za nią i ciągnięcie za ogon może cofnąć to, co zostało już przepracowane. Uwielbia ganiać kota i zapewne fajnie by się z nim bawiła, gdyby tylko on na to pozwolił. Potrafi sama się sobą zająć, szaleć za zabawkami, nie niszczy. Szybko się nauczyła, że potrzeby załatwiamy w jednym miejscu, najczęściej też piszczy żeby otworzyć jej balkon i załatwia potrzebę na tarasie (w ten sposób chciałam ją nauczyć, że załatwiamy się 'za drzwiami’ a nie w domu). Jeszcze nie wychodzi, jutro mamy pierwszą wizytę u weta.