Wiecie, że każdy z nas może pomóc zwierzęciu? Wymaga to wysiłku, ale każdy może to zrobić. Nie potrzeba super mocy, znajomości i nie wiem czego. Każdy może to zrobić.
Polana nie jest jakaś grupa Avengers z supermocami, zapleczem setek domów tymczasowych siedzących i czekających, aż przywieziemy im pieska. To zawsze jest wysiłek, dziesiątki telefonów i kupa pracy. No i oczywiście kosztów, bo raczej nie zdarza nam się przyjąć zdrowego, młodego, wykastrowanego, zachipowanego, zaszczepionego psa. Takie psy wydajemy – przyjmujemy rzadko.
Mamy historie starego psa, żyjącego jak setki tysięcy psów w kojcu u jakiejś średniej patologii. Tak niestety żyje większość psów w Polsce. Wystarczy wyjechać 40 km za każde większe miasto.
Byłam na miejscu, widziałam tego ps. I drugiego psa mieszkającego z nim. Psy zgodnie z prawem nie kwalifikowały się do odbioru. Maks o którym mowa był niewyczesany i tyle. Nie będę zabierać komuś psa, bo go nie wyczesał. To nie jest stan bezpośrednio zagrażający życiu i zdrowiu zwierzęcia. Mój własny pies tydzień po odwiedzinach u groomera wygląda jak wygląda i ma ksywkę Szlamik, bo kocha każdy skrawek błota i umie go wykorzystać na pełna kąpiel.
Aktualnie współpracujemy z 3 DT, które zgodziły się przyjąć do siebie na dożycie staruszki. Są to panie Anie i Mundek z Atheną i pani Hanna i Noro. Kolejny staruszek jest w Rogienicach pod opieką moją i chłopaków i tyle. Reszta cudnych staruszków dożyje swoich dni w hotelach bo nikt nie chce adoptować dużego 12 letniego psa, który nie jest w dramatycznej sytuacji, czyli w schronisku tylko jednak w hotelu. I ktoś się nim dobrze zajmuje, a fundacja płaci za leczenie.
Koszt to 800 zł plus weterynarz, bo staruszek jak wiadomo to nie tylko pobyt, ale i karma, i leki, i suplementy.
Dla psa żyjącego całe życie na wsi, nie chodzącego na smyczy przenosiny do Warszawy to jest koszmar i strach. Są psy, które sobie z tym radzą a o reszcie polecam pogadać z wolontariuszami Żółtych Boksów w Schronisko Na Paluchu.
Nie mniej idąc do celu, każdy może próbować pomóc takiemu psu. Pogadać z sąsiadami, zabrać do weterynarza etc. My jesteśmy potrzebni kiedy konieczny jest odbiór „na siłę” czyli interwencyjny. Ale nie jesteśmy z gumy, nie mamy ośrodka dla psów, a Rogienice absolutnie się do tego nie nadają, bo są nie ogrodzone. Konie chodzą wolno nie tylko po padokach, a i po siedlisku etc etc. Mieszka tam Pampuch, bo jako stary pies pasterski ma umiejętność odnalezienia się w tej sytuacji. Nie każdy pies ma, a nie sztuka jest wziąć psa i go zgubić po dobie, bo pójdzie w las. Chodzi o to, żeby realnie pomóc, kiedy przyjmuje się pod opiekę zwierzę.
Finał historii jest taki, że Maks nie żyje. Czy czuje się za to odpowiedzialna? Nie.
Prawnie nie był do odbioru, miejsca ani funduszy żeby mu pomóc nie miałam i nie mam do dziś. Czy pani przyjeżdżająca na działkę tuż obok niego mogła coś zrobić dla niego? W mojej ocenie mogła. W jej ocenie nie, tylko ja mogłam mu zapewnić jeszcze dobre życie…
Sytuacja wielu fundacji jest zła albo bardzo zła. Jeśli nie zmieni się prawo w Polsce, sytuacja zwierząt będzie coraz gorsza, ich jest coraz więcej a finansów coraz mniej.
Tak na prawdę tylko Wy możecie to zmienić. Jak? Zwracając na to uwagę, wybierając włodarzy w gminach, posłów i cała resztę rządzących, bo tylko oni mogą zmienić przepisy, zaostrzyć ustawę, nałożyć wyższe kary za znęcanie się nad Zwierzętami, uwolnić psy z łańcuchów i kojców.
Fundacje od lat walczą o to i ratują zwierzęta, których ochrona de facto powinna być obowiązkiem państwa i rządzących nim.