Tę bidę, w klinice nazwaną Amelią, wolontariuszka znalazła w schroniskowej kociarni. Uciekając przed nią przewracała się i próbowała znów podnosić. Widok był taki, że łzy stanęły w oczach i już było wiadomo, że bez niej nie wyjdziemy ze schronu. Okazała się być zupełnie udomowioną kicią, roczną, lubiąca dotyk człowieka. Jak tylko uda się nam ją wyleczyć, będziemy szukać jej domu, bo to na prawdę fajny kot.
Chcę adoptować Wejdź na wydarzenie FB